W drodze do domu, na jednej z często uczęszczanych przeze mnie dróg, stanął wysoki człowiek w czarnym płaszczu i kapeluszu. Próbowałem go ominąć. Nie tym razem. Zagrodził przejście. I włączyłem film poklatkowy składający się z wielu scen. Poczułem się niezręcznie. Wyobraziłem sobie, że tajemniczy gość sięgnie po nóż i zrobi co trzeba. A potem zobaczyłem siebie leżącego w kałuży krwi z ręką, która woła o pomoc. A w oddali uciekający człowiek, który trzyma w dłoni narzędzie zbrodni.
Upadłem. Strach. Brak światła i wysoki człowiek w czarnym płaszczu.
Tajemnicza postać wyciągnęła do mnie dłoń.
Pan Leopold!
Sąsiad.
Ma wiele twarzy. Ostatnio zakopał kanarka. Zjadł kurczaka. Z rożna. Na balkonie obierał ze skórki manadraynki, zdaje się, że bardzo mu smakowały.
Sąsiad nadal przechadza się w czarnym płaszczu i kapeluszu.
Gdybyś go zobaczył, dla bezpieczeństwa zapytaj o imię, kanarka i kurczaka i po ile są mandarynki.
Może pogada nie myśląc o jedzeniu.
© Artbook