Greg rozrabiał. Nie umiał usiedzieć. Wariował kiedy proszono go o
spokój. Bywały dni, że mało kto go interesował. Ale bywały też
takie, w których nikt nie powstrzymał go przed napaścią. W mordę
dostał uczeń, nauczyciel, woźny i w końcu dyrektor. Na dzielnicy
omijano dom Grega. Sąsiedzi wiedzieli, że to siedlisko przestępców.
Na przykład brat Grega spalił schronisko, a siostra truła
wszystkich czym popadnie. Padło kilku ludzi. Do dzisiaj nie wiadomo
czy to był przypadek, czy celowe działanie.
Greg lubił drzewa. Szczególnie jarzębinę. Dotykał drzewo za każdym razem kiedy wybierał się na miasto. Przybijał piątkę. Jesienią szczególnie. Polubił liście, pomarańczowe kulki, a potem korę.
Pewnego dnia serce wyryte na drzewie zwiastowało nową miłość i zapowiedź licznej rodziny. Zobaczyć takie znamię oznaczało huczne wesele i nie mniej szczęśliwe małżeństwo. Ale pan młody usunął drzewo. Przeszkadzało. Zniknęło serce. U Grega.
Pękło. Zabiło. Tylko raz.
© Artbook